Autor Wiadomość
brownking
PostWysłany: Pon 13:30, 31 Gru 2007    Temat postu:

a ja mam fajną historię związaną z lewizną Smile Byliśmy sobie na poligonie w Wicku morskim, koło Jarosławca. I chyba jakoś pod koniec pobytu postanowiliśmy skoczyć do Jarosławca na piwo. Dywizjon poszedł spać i w tym momencie postanowiliśmy ruszać. Droga do łatwych nie należała (szliśmy jakieś 5 km plażą). No i udało się dotrzeć, godzina gdzieś tak 23, do miasta wpada brygada 5 chłopa (jak dobrze pamiętam) w wojskowych dresach i trampkach. Na szczęście w mieście było już pusto więc była duża szansa że nikt nas nie zobaczy i nie zakapuje. Kupiliśmy co mieliśmy kupić, wypiliśmy ile się dało i powrót. Po drodze jeszcze spotkaliśmy jakiś kolesi (nie bardzo już to pamiętam) i innych żołnierzy którzy też wracali z lewizny Smile Oczywiście powrót jak najbardziej udany, jeszcze po piwku i spać. Ale następny dzień to już była zupełnie inna historia Smile Kolesie z którymi sobie pogadaliśmy a których nie bardzo pamiętam (ale podobno dużo im o sobie powiedzieliśmy), okazali się być żołnierzami w cywilkach (i chyba zawodowymi) którzy łaskawie donieśli naszemu dowódcy o naszej wieczornej eskapadzie. Ale że dokładnie nas nie zapamiętali to ciężko było wytypować kto był na lewiźnie a kto nie. Ale musieliśmy się pochwalić komu nie trzeba z naszego dywizjonu (albo ktoś się wypruł), bo po paru godzinach dowódca już dokładnie wszystko wiedział. Tyle że my szliśmy w zaparte że nigdzie nie byliśmy. No i kolejne dwa dni minęły nam na dosyć ciężkich ćwiczeniach siłowych, mających na celu pomóc nam w przyznaniu się Smile Jako że byłem kierowcą Stara 266, trochę pobiegałem z kołem zapasowym (tocząc je, albo przewracając, jak w strongmanach) oczywiście w OP1, masce i pełnym oporządzeniu. Przez te dwa dni schudłem pare kilo Smile No i w końcu przyznaliśmy się, bo chyba by nas tam zajechali. Ale tak czy inaczej bylo warto, przynajmniej jest co wspominać Smile
Leszek Sq4avd
PostWysłany: Sob 21:06, 11 Sie 2007    Temat postu:

Zimą 1986 na szkółce łączności w Nowym Dworze Mazowieckim przytrafiło mi się coś takiego:
Przy pracy na rejonach zewnętrznych zobaczyłem pod murkiem leżące drewniane drzwi. Pomyślałem sobie, że pewnie stały tam oparte i upadły, więc postanowiłem je podnieść i oprzeć o murek. Udało mi się to w zupełności, gdy jednak zrobiłem krok do przodu poczułem nagle brak gruntu. Pękł lód a moja noga w dół, prawie po biodro zanurzyła się w coś. W co , to przekonałem się gdy położyłem drzwi na miejsce, a ciepły opar uniósł się do góry w kierunku górnych partii mego ciała. Skręciło mnie, bo jasna cholera wpadłem do szamba.
Tego co czułem – w przenośni i dosłownie – niestety nie da się wytłumaczyć, to trzeba przeżyć. Parowałem jak gorąca zupa, było –10 stopni Celsjusza. Dałem dyla na kompanię, aż się kurzyło i parowało. Przed całkowitą hańbą w skali jednostki uratowało mnie to , że byłem szatniarzem. Wpadłem na kompanię biegiem i zostawiając za sobą powietrzny szlak identyfikacyjny (dyżurny nigdy nie spytał co się wtedy stało) jak najszybciej zamknąłem się w szatni. Już zbliżała się pora zajęć więc nie było dużo czasu. Ciekawostka, że moro nie przesiąkło (miałem nowe), nalało się w but i trochę zmoczyło dres. Spodnie i buty zmieniłem, mokry dres upchnąłem pod opinacz i czym prędzej na zajęcia. W trakcie zajęć słyszałem komentarze, że ‘coś tu strasznie jedzie”. Potem poszliśmy do innej sali i znowu słyszałem „ co jest, tu też rąbie jak z szamba” . Ja cały czas udawałem niewiniątko, choć łatwo się domyślić, że to ja tak jechałem. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, co działo się w szatni jak wróciłem po zajęciach. To dopiero była poezja smaku. Z tą historią wiąże się też następna, o której jeszcze kiedyś napiszę. Do dziś mnie męczy, co za kretyn wymyślił, żeby szambo przykrywać drzwiami.
Leszek Sq4avd
PostWysłany: Nie 14:47, 05 Sie 2007    Temat postu:

Zaraz po przysiędze (jw 3432A) miałem po raz pierwszy objąć wartę, byłem po przepustce i trochę niewyspany. Wyglądało to tak, że do broni w stojaku dowódca warty przypinał magazynek, potem zakładało się ją na plecy. Gdy przyszła moja kolej, zdjąłem broń ze stojaka, nie zakładając na ramię odbezpieczyłem , odwróciłem się w strone stojącej warty i wróciłem do szyku. Dopiero wiszące w powietrzu napięcie wróciło mi przytomnośc umysłu. Cicho było jak makiem zasiał, chyba wtedy wszyscy przestali oddychać. Oberwało mi się za to ale do dzisiaj z uśmiechem wspominam, jak to jako kot napędziłem stracha kupie facetów uzbrojonych w akms-y .
Jacek
PostWysłany: Czw 13:21, 24 Maj 2007    Temat postu: rezerwa

(...)
Ryba
PostWysłany: Czw 12:30, 24 Maj 2007    Temat postu: Śmieszne,ciekawe,pozytywne doświadczenia z MON

(...)

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group